Wielkie poruszenie w świecie przewoźników samochodowych wywołało samobójstwo właściciela dużej firmy transportowej, mającej 150 samochodów. Nie są znane powody, dla których mazowiecki przedsiębiorca targnął się na życie, jednak w branży słychać sporo komentarzy, że do czynu mogły skłonić go warunki prowadzenia firmy, które są najgorsze do dekad.
Koszty nie do pokrycia
Z powodu napaści Rosji na Ukrainę odpadły rynki wschodnie. Wprowadzenie nowych zasad wynagrodzeń, które odpowiadają wymaganiom unijnych regulacji zwiększyło od lutego koszty pracy o 20-40 proc. Braki rąk do pracy zwielokrotniają presję płacową. Kierowców szukają nawet te firmy, które mają własne ośrodki szkoleniowe i do niedawna dysponowały nadwyżką chętnych.
Czytaj więcej
W rekordowym tempie rosną ceny robocizny i materiałów, a skutki wojny jeszcze nie w pełni są widoczne.
Ceny ON niemal podwoiły się w ostatnich piętnastu miesiącach, zaś skroplonego gazu ziemnego potroiły. – Z przerażeniem patrzymy na ceny na stacjach paliw, tym bardziej że paliwo to 40 proc. wszystkich kosztów w transporcie. To oczywiste, że firmy nie są i nie będą w stanie ponieść dodatkowych obciążeń – przyznaje prezes Zrzeszenia Międzynarodowych przewoźników Drogowych Jan Buczek. – Szaleńczo rosnące koszty sprawiły, że branża gaśnie, znika. W związku z tym rysuje się czarny scenariusz powszechnego protestu przewoźników. Nawoływania do niego są niepokojące, ale bardziej niepokoi milczenie rządu – dodaje Buczek.
Przewoźnicy domagają się pomocy od państwa. Wsparcia swoim przewoźnikom udzieliły rządy francuski i hiszpański, natomiast od miesięcy ciągną się rozmowy z przedstawicielami Ministerstwa Infrastruktury. – Od lat mówimy, że jest możliwość zamortyzowania szalonych cen na stacjach paliw. Przewoźnicy międzynarodowi chyba już we wszystkich krajach Unii Europejskiej korzystają z możliwości zwrotu części akcyzy za paliwo. Jest to jedna z dozwolonych metod wsparcia sektora – podpowiada prezes ZMPD.