Płonący od tygodnia na Atlantyku samochodowiec Felicity Ace ma na pokładzie blisko 4 tys. samochodów, w tym część elektrycznych. Nie wiadomo, czy to akumulatory litowo-jonowe spowodowały pożar, jednak one podtrzymują płomienie.
Czytaj więcej
Wart 315 mln zł budżet dopłat NFOŚiGW na ładowarki dużej mocy został wyczerpany w 2 tygodnie.
Cytowany przez agencję Reuters João Mendes Cabeças, kapitan portu Faial na Azorach stwierdził, że ugaszenie statku „zajmie chwilę”. Wyjaśnił, że strażacy nie mogą używać wody, aby nie doprowadzić jednostki do utraty stateczności. Ponadto woda nie nadaje się do gaszenia litowo-jonowych akumulatorów. Specjalistyczny sprzęt do ich gaszenia jest w drodze.
Strażacy nie weszli na pokład Felicity Ace, uważając, że jest to zbyt niebezpieczne.
Statek wyruszył z Emden 10 lutego i płynął do Davisville na Rhode Island z ładunkiem wartym co najmniej 155 mln dol. Pożar wybuchł 16 lutego, 90 mil od Azorów. Całą, 22-osobową załogę już pierwszego dnia pożaru podjął zbiornikowiec Resilent Warrtior, skąd zabrał ich śmigłowiec portugalskiej marynarki wojennej.