Nadanie priorytetu przewozom węgla i paliw utrudniło przewozy kontenerów. Znajoma firma z centralnej Polski usłyszała, że może otrzymać kontener z trójmiejskiego portu za 6 tygodni, bo na torach nie ma przepustowości. Ciężarówki też są wyjątkowo drogie, ceny transportu drogowego poszły 50-100 proc. do góry – wskazuje przedstawiciel Portu Hamburg Maciej Brzozowski.
Czytaj więcej
Maleje popyt na przewozy morskie. To dobra wiadomość dla importerów, bo rośnie punktualność, a ceny są niskie.
Przekonuje, że transport intermodalny rozwinie się, ale sytuacja w kolejnictwie musi nabrać normalności. W zależności od grup towarowych brakuje wagonów lub lokomotyw, ludzi, przepustowości na torach i do tego wiele inwestycji zmniejsza prędkość pociągów. Te problemy dotyczą także Niemców. System nie pracuje w normalnych warunkach, więc jakość usług niska. Ale nie ma dokąd uciec – jakość drogówki też się pogorszyła, brakuje aut i kierowców – dodaje Brzozowski.
Na przewoźników samochodowych narzeka również dyrektor sprzedaży w Savino Del Bene Poland Sebastian Michalik. – Przewoźnicy drogowi stali się wybredni i drodzy – przyznaje Michalik. Zaznacza, że jest w stanie poradzić sobie z wywozem kontenerów z polskich portów. – Nie ma większych opóźnień, jeśli kontener nie pojedzie dzisiaj, to jutro, co najwyżej to kwestia potargowania się o stawkę. W Niemczech czekamy kilka dni – przyznaje Michalik.
Zaznacza, że znacznie trudniej z przewozami intermodalnymi było 3-4 tygodnie temu. – Przywozy kontenerów maleją i za kilka tygodni sytuacja na tyle się poprawi, że to przewoźnicy będą musieli się prosić o ładunki – przewiduje dyrektor sprzedaży w Savino Del Bene Poland.