Europejskie fabryki samochodów stanęły z braku części. Unijne kraje po kolei liberalizują czas pracy kierowcy i znoszą weekendowe ograniczenia ruchu ciężarówek. Niemcy 18 marca zniosły ograniczenia kabotażowe (do końca września), a berlińscy politycy, zaniepokojeni niewydolnością transportu, który nie potrafił dostarczyć towarów do pustych sklepów zastanawiali się, czy o pomoc nie prosić Bundeswehry.
W Niemczech brakuje samochodów
Także producenci przemysłu dóbr szybkozbywalnych poszukują wolnych samochodów. – W Niemczech zauważam duży popyt na usługi polskich przewoźników – stwierdza prezes JAS-FBG Jarosław Domin. Przyznaje, że wzrosły stawki, ale pojawiła się poważna nierównowaga w imporcie oraz eksporcie, szczególnie z Hiszpanii i Włoch. Powodem jest zamykanie fabryk. W przemyśle samochodowym w Polsce zamknięte jest ok. 80 proc. zakładów.
Znacznie lepiej jest w przypadku dostaw towarów ogólnego użytku. – Już wyrobiliśmy 130 proc. normy w przewozach żywności i towarów użytku gospodarstwa domowego – zaznacza prezes JAS-FBG.
Czytaj więcej w: Europosłowie-hipokryci „zazielenią” Niemcy
Po zablokowaniu znacznej liczby ciężarówek ciężarowych na polskich granicach w Niemczech zabrakło samochodów. – Moi klienci dopytywali, czy podstawię ciężarówki – mówi prezes Finelog Dariusz Wakuła. – Pomimo zatrzymania fabryk samochodów wyczuwalny jest duży popyt na przewozy wewnątrz Niemiec. Władze na dodatek zliberalizowały podejście do kontroli czasu pracy kierowcy, zniesione są zakazy jazdy w niedziele – wymienia. Dodaje, że stawki na niektórych trasach wzrosły, ale na innych spadły.